Jak to jest stracić bliską osobę ? Jak to jest umrzeć ? Czy śmierć jest spokojna a może bolesna ?
Słyszałam głosy lekarzy i pielęgniarek i nawet zdawało mi się że chłopaków . Starałam się ze wszystkich sił otworzyć oczy i udało mi się . Jęknęłam na co lekarz podszedł do mnie i zaczął mnie badać . Kątem oka widziałam zmartwionego Toma .
- Jak się pani czuje ? – spytał lekarz .
- Wszystko mnie boli .. – powiedziałam prawie nie słyszalnie .
- To normalne po wypadku . Proszę wypoczywać .. – lekarz odszedł a ja przeniosłam wzrok na Toma . Ten podszedł do mnie i pogłaskał po głowie . Widziałam łzy w jego oczach . Co to mogło oznaczać ? I najważniejsze .. co z Nathanem …?
- Tom .. co się stało .. ? – spytałam .
- Ty i Nathan mieliście wypadek . To nie wasza wina , z naprzeciwka jechał samochód który wyprzedzał i jakoś wyszło .. – powiedział . Jakoś wyszło ?! Co to ma znaczyć !
- Co .. z .. Nathanem .. – szepnęłam .
- Jest dobrze , nie przejmuj się . Odpoczywaj , proszę cię . – Tom pocałował mnie w czoło , a moje powieki zaczęły opadać . Koniec końców zasnęłam .
Obudziłam się po jakimś czasie . No właśnie po jakimś . Nie wiem ile spałam , najważniejsze że wypoczęłam . Nabrałam sił co było mi bardzo potrzebne . Podniosłam głowę i zauważyłam Jaya w kącie sali . Podszedł do mnie .
- Co z Nathanem ? Gdzie on jest ? – zaczęłam pytać , Jay miał nie odgadniony wyraz twarzy .
- Ev .. Nathan żyje i jest w szpitalu. – powiedział i ukucnął obok mojego łóżka .
- Boże dziękuję ! – krzyknęłam a po moich policzkach popłynęły łzy .
- Jednak .. Jest w śpiączce . Ma urazy wewnętrzne i nie wiadomo kiedy się wybudzi . Lekarze mówią że cudem żyje . – oczy Jaya zaszkliły się . Spojrzałam przed siebie i zaczęłam płakać . Wpadłam w rozpacz . Pielęgniarki i lekarze nie pozwolili mi iść do niego . Dostawałam leki uspakajające i spałam całymi dniami . Po tygodniu postanowiłam sprzeciwić się . Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do Natha . Po drodze spytałam się gdzie on leży . Przez okienko zauważyłam że chłopacy siedzą u niego w sali , rozmawiają . On natomiast leżał , przypięty do aparatur z rurą w ustach . Tych miękkich ustach , które słodziły mi smak . Weszłam do sali . Podbiegłam do Natha i położyłam głowę na jego torsie . Znów płakałam .
Bądź silna .. Ale co to znaczy , bądź silna ? Co to znaczy siła ? Jak można być silnym , kiedy traci się ukochaną osobę ? ..
Spojrzałam na jego twarz . Głowę miał obandażowaną . Nie budził się . Nic .
- Nath , wróć do mnie . Wróć , kochany . Nie zostawiaj mnie .. – szepnęłam a kilka słonych łez , skapnęło na jego blade policzki . Max odciągnął mnie od niego i przytulił . Widziałam współczucie w oczach chłopaków . Siva odprowadził mnie do mojej sali , i wrócił do Natha . Położyłam się na łóżku szpitalnym i ukryłam twarz w poduszce .
Miłość jest wieczna , lecz życie ziemskie nie ..
Uderzyłam pięścią w łóżko . Jeśli on się nie obudzi .. ? Jeśli umrze .. Zapłakana znów zasnęłam . Był ranek kiedy się obudziłam . Zjadłam obrzydliwe , szpitalne jedzenie i wybrałam się do Nathana . Nie zamierzałam do niego nie chodzić , o nie ! Weszłam do pomieszczenia i usiadłam obok niego . Chłopaków nie było . Wzięłam jego dłoń w moją i zamknęłam oczy . Pierwszy raz od śmierci ojca , zaczęłam się modlić . Po jakimś czasie usłyszałam rozmowy i otwieranie drzwi . Zobaczyłam chłopaków . Usiedli na sofie w pokoju .
- Ev , on z tego nie długo wyjdzie .. Zobaczysz . – pocieszał mnie zawsze radosny Tom . Jednak dziś miał smutny wyraz twarz .
- Tak . On musi . Nie pozwolę na to by było inaczej . – szepnęłam . Wstałam i poszłam do lekarza prowadzącego . Weszłam do jego gabinetu . Gestem ręki nakazał mi usiąść .
- Pani Evangeline Cortez . Jest pani partnerką pana Nathana Jamesa Sykesa .
- Tak , zgadza się .
- Więc mogę pani wszystko powiedzieć . A więc u pana Sykesa doszło do stłuczenia tchawicy oraz splotu słonecznego co prawdopodobnie było powodem osłony pani własnym ciałem . – kiedy to usłyszałam , zamarłam . – Uderzył głową w szybę w połowie ją zbijając . – dokończył .
- O boże .. – szepnęłam .
- Powiem pani jedno . Ma pani wiernego i kochającego chłopaka . – lekarz spojrzał na mnie .
- Dziękuję ..
- Nie będę pani dłużej trzymał . Proszę również wypoczywać . Niech pani ma nadzieję . – powiedział życzliwie . Wyszłam i poszłam do mojego pokoju . Musiałam przespać się z tym co się dowiedziałam .
Nadzieja .. Rzecz tak krucha i niewinna a ile znaczy ..
Minęło 5 dni od chwili mojego „wyzdrowienia” . Wypisali mnie ze szpitala ,przebywałam z chłopakami . Dodawali mi otuchy , wspierali , tym samym im się odwdzięczałam . Ten wypadek wiele ich kosztował i wiele bólu zadał . Być może więcej ode mnie . Tom i Jay byli nie obecni , prawie w ogóle się nie odzywali . Max obwiniał się o to wszystko , nawet nie wiedziałam dlaczego . Siva był ciałem z nami , duszą gdzieś indziej . Jak co dzień i tym razem wybraliśmy się do szpitala . Minęliśmy drugie piętro i skierowaliśmy się na salę 214 ..
_____________________________________________________
Mam zadatki na morderczynie , coś mi mówi .. -_-Może go zabije ... Może nie .. <demoniczny śmiech>Małoo komów -,- :C
Polecam Bring It Home <3
Nieziemskie głosy Natha i Toma .. *.*
Jak go zabijesz to ja zabiję cb.
OdpowiedzUsuńOni mają być szczęśliwi i mieć 657689529456894 dzieci a nie on umrze i dupa blada !!!
A rozdział piękny ^^
Awww...<333
OdpowiedzUsuńA ja wiem, że nie umrze^^
Ja chce być w tym opo^^
Wciśnij mnie jakoś;DDD
Ja też cię wcisne;D
Weny<33
Dobrze kochana . JUŻ WIEM ! Hyhyhyhyhyhyhyhy :D:D
Usuń