Zawieszam.
Przepraszam, ale mam ku temu powody.
Po 1. Jestem w Londynie. Mam tu wiele obowiązków i zobowiązań.
Po 2. Na razie nie mam pomysłu na tego bloga...
Bardzo przepraszam Was.
Wolę zawiesić aniżeli usunąć.
Może wrócę za dwa tygodnie, zobaczymy ;)
wtorek, 22 stycznia 2013
poniedziałek, 7 stycznia 2013
ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY PIĄTY.
Oparłem ręce o barierkę i spojrzałem w dół. Na myśl nasunęły mi się dwie formy samobójstwa: skok lub przecięcie żył . Miałem w kieszeni bluzy żyletkę . Obiecałem Ev że z tym skończę , jednak Ev już nie ma . Nie ma nas . Nie ma Nathana i Evangeline . Skończyło się . Wybrałem opcję drugą . Miałem nadzieję że będę powoli umierał . Chciałem cierpieć fizycznie aby nie zapomnieć o Ev . Wyjąłem metalowy przyrząd i obracałem go kilka razy w dłoniach . Podciągnąłem rękawy bluzy . Usiadłem na krawężniku i zamknąłem oczy . Przycisnąłem chłodny metal do nadgarstka i syknąłem z bólu . Spojrzałem na rękę , strużka szkarłatnej krwi ciekła na beton . Nad nacięciem zrobiłem kolejne i kolejne . Nie ciąłem głęboko – by nie było dużych blizn , jednak ciąłem idealnie na żyłach . Zmieniłem rękę . Kolejne nacięcia . Kolejne strużki krwi i kolejne syki bólu . Oparłem głowę o pręty mostu . Coraz gorzej oddychałem ale cieszyłem się . Umierałem . Chciałem tego . Coś w moim życiu poszło po mojej myśli . Przypomniałem sobie dzień śmierci Jessici .
Wyszliśmy z domu i poszliśmy do naszego ulubionego miejsca . Tylko ja i moja młodsza siostra o nim wiedzieliśmy . Usiedliśmy na świeżo skoszonej trawie .
- Nath , chcesz mieć kiedyś dziewczynę ? No wiesz … Jesteś sławny. – uśmiechnęła się.
- Tak , ale to w swoim czasie. Czekam na tą jedyną .
- Coś mi mówi że nie znajdziesz . Masz wybredny gust . – wstajemy i wracamy do domu . Przeszedłem na drugą stronę . W Jessicę uderzył duży samochód . Pełno krwi. Zginęła na miejscu .
Westchnąłem . Miałem mroczki przed oczami . Zamknąłem je .
- Znalazłem ją . Znalazłem … - szepczę i odpływam .
~ Thomas ~
Widziałem jego postać . Podbiegłem ale to co zobaczyłem … Ukląkłem obok niego . Od koszuli oderwałem skrawek materiału , który następnie podzieliłem na pół . Obwiązałem nadgarstki Sykesa a w myślach kląłem . Wkoło było dużo krwi a Nathan z każdą sekundą bladł . Wziąłem go na ręce co było wyczynem . Szedłem tak z 10 minut , bocznymi drogami aby dziennikarz ani nikt inny nas nie zauważył . Kiedy przekroczyłem próg szpitala, podbiegły do nas pielęgniarki . Położyłem go na noszach a pielęgniarki zaprowadziły go do sali . Pobiegłem po schodach do góry i powiedziałem reszcie co się stało . Gabrielle od razu ruszyła do swojego kuzyna .
- I co ? Coś sobie przypomina ? – spytałem Maxa a on ze smutkiem pokiwał głową.
- Nic . Pamięta swoją rodzinę ale nas nie . – odparł i usiadł na krześle obok Ashley . Blondynka położyła głowę na jego ramieniu . Splotłem palce oby dłoni i spokojnie poszedłem do Nathana . Do tego idioty . Jak on mógł ? Zabić się ? Pełno różnych myśli krążyło po mojej głowie.
- Co z Nathanem Sykesem ? – spytałem lekarza który właśnie wychodził z jego sali.
- Cud że żyje . W ostatniej chwili pan go uratował . – powiedział i spojrzał przez okno na mojego przyjaciela – Wyliże się . Trzeba mieć nadzieję . – uśmiechnął się i odszedł. Wszedłem do pomieszczenia w którym leżał mój głupi przyjaciel i usiadłem na krześle obok niego . Położyłem rękę na jego ramieniu a moje oczy zaszły się łzami .
___________________________
1. W pierwotnej wersji, Nathan się zabił ale dzięki Jestę Sufitę i Sykesównej macie pozytywny rozdział xd
2. Mało komentarzy, jeśli czytacie to komentujcie. Proszę :3
sobota, 5 stycznia 2013
ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY CZWARTY .
Otrząsnąłem się z szoku. Przed oczami miałem tyle obrazów z naszego związku. Jak się poznaliśmy i w ogóle.
- Nie …! Nie ! –wydzierałem się . Wbiegłem do jej sali i szturchałem nią . Łzy płynęły po moich policzkach i nie miały zamiaru przestać .
- Ev wróć do mnie ! Proszę … - krzyczałem. Zero ruchu , nic . Tom odciągał mnie od niej , lekarze wyłączali aparatury . – Nie ! Nie , nie , nie ! Evangeline , nie zostawiaj mnie ! – drapałem i wyrywałem się . Spojrzałem na ukochaną . jej dłoń się poruszyła . Powiedziałem to lekarzowi który stał obok mnie , ale on stwierdził że dramatyzuję .
- Co … - wyszeptała a wszyscy z osłupieniem na nią spojrzeli . Aparat znów zaczął pikać normalnym rytmem . Wyszliśmy z sali a ja ukląkłem . W duchu cieszyłem się i dziękowałem bogu . Otarłem łzy i pobiegłem do Victorii . Siedziała na łóżku szpitalnym i bawiła się kubeczkiem plastikowym . Podszedłem do niej a ona kiedy mnie ujrzała , uśmiechnęła się .
- Lekarze powiedzieli że Ev nie żyje … Ale ona ożyła ! W ostatniej chwili . – powiedziałem i przytuliłem ją .
- Cieszę się , Nath . Bardzo . – swoimi małymi rączkami głaskała moją głowę .
- Ja też . Obiecuję ci , że jeśli Ev wyjdzie ze szpitala , będę ciebie ciągle odwiedzał . Obiecuje . – uszczypnąłem ją w nosek a ona słodko go zmarszczyła . Usiadłem obok niej na łóżku . Poprosiła mnie abym poczytał jej bajkę . Z chęcią wziąłem „Kopciuszka” i zacząłem czytać . Vicki trzymała mnie za rękę i ze skupieniem słuchała . Potem zaśpiewałem jej „Personal Soldier” . Szybko załapała melodię i wesoło potakiwała głową . Pocałowałem ją w głowę . Posiedziałem z nią jeszcze trochę . W końcu poszedłem na drugie piętro . Do sali Ev . Spojrzałem przez okienko na nią . Miała otwarte oczy . Wszedłem z wszystkimi do pomieszczenia . Była blada , a jej oczy patrzyły ze zdziwieniem na nas . Nie rozumiałem o co chodzi .
- Pamiętasz ich ? – spytał lekarz . Evangeline przełknęła z trudem ślinę . Zdjęła maskę do oddychania .
- Nie … - szepnęła . Mój świat się zawalił . Zawalił się przez to jedno słowo .
- Nic a nic ? – ponowił pytanie lekarz .
- Nie . Nikogo z nich … - założyła z powrotem maskę . Kolejny raz dzisiejszego dnia łzy stanęły w moich oczach . Wyszedłem i usiadłem na korytarzu . Ona nie pamiętała mnie … Nie pamiętała nikogo . Łza spłynęła po moim policzku , od razu ją wytarłem . Nie miałem sił . To wszystko mnie wykańczało . Schowałem twarz we dłoniach . Dlaczego ? Miałem ochotę krzyczeć . Prawie ją straciłem . Wróciła ale … nic nie pamięta . Nie pamięta mnie co oznacza że nie wie że mnie kocha … Chyba . Tom ukucnął przede mną i położył rękę na moim ramieniu .
- Będzie dobrze … - powiedział
- Nic nie będzie dobrze . – wycedziłem przez zęby i wstałem . Założyłem bluzę i wyszedłem ze szpitala . Skierowałem się w kierunku Tamizy . A konkretniej mostu . Chciałem skończyć z tym bólem . Bólem psychicznym . Chciałem skończyć ze sobą .
_________________________________
1. Dobra, nie zabiłam jej. :3
2. Ale pokomplikuje. Albo i nie ^^
3. Mało komentarzy. Chociaż blog obserwuje 20 osób -.-
#Notka
Chciałam was powiadomić o moim nowym blogu :3 Jeśli będzieciejego czytać, dołączcie do obserwatorów albo skomentujcie bohaterów. Dzięki temu będę wiedziała czy jest sens go pisać :>
http://thewantedarelovelydream.blogspot.com/
http://thewantedarelovelydream.blogspot.com/
piątek, 4 stycznia 2013
ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY TRZECI .
Słowa policjantki powoli do mnie docierały . Evangeline i kartel narkotykowy ? Nie . To nie możliwe , powiedziała mi wszystko . Nie ukryła by tego przede mną .
- Skontaktujemy się z państwem . Prosimy na spokojnie wszystko przemyśleć . - policjant podał Maxowi wizytówkę i poszli . A może to prawda ? Nie ...Gdyby Evangeline brała narkotyki , dawno bym poznał . Zszedłem piętro niżej , do automatu . Mijałem dzieci , które były pacjentami szpitala . Zrobiło mi się ich żal , są małe i muszą cierpieć . Włożyłem pieniądz do dziurki na monety i kliknąłem przycisk . Po kilku sekundach dostałem zimną colę . Odwróciłem i ujrzałem dziewczynkę , siedzącą na krześle . Miała długie , czarne włosy i była blada . Bardzo blada . Podszedłem do niej a jej szmaragdowe tęczówki z uwagą się na mnie skupiły . Usiadłem obok i uśmiechnąłem się .
- Jestem Nathan , a ty ? - spytałem . Dziewczynka pociągnęła nosem , z pewnością miała katar .
- Mam na imię Victoria . - powiedziała cicho - Czemu jesteś w szpitalu ?
- Moja ukochana leży w sali , piętro wyżej . Została postrzelona ... - słowa więzły mi w gardle .
- Przykro mi ... - zaczęła szlochać . Nie lubiłem jak ktoś przy mnie płakał .
- Vicki , nie płacz . Proszę . Jeśli będziesz płakać , ja też będę . - pogłaskałem ją po głowie i przytuliłem . Wtuliła się we mnie . Potrzebowała ciepła , miłości .
- Ja jestem chora na białaczkę .
- Wyzdrowiejesz , jestem tego pewien . - pocałowałem ją w czoło , jakby była moim dzieckiem . Jak się później okazało , Victoria miała mieć pobranie krwi . Bardzo się bała , więc poszedłem z nią . Napisałem po drodze smsa do Gabrielle . Po badaniu , kupiłem gorącą czekoladę dla mnie i mojej małej towarzyszki . Cieszyła się . I tym samym wywołała szczery uśmiech na mojej twarzy . Obiecałem jej , że będę ją odwiedzał . Polubiłem ją , bardzo . Była podobna do mnie i do Jessici . Dzięki niej zrobiło mi się lżej na sercu . Odprowadziłem Vicki i wróciłem na piętro Evangeline . Jej stan się nie zmienił . Patrzyłem na nią przez okienko . Kochałem ją , bardzo . Gdybym mógł , oddałbym własne życie . Byleby żyła . Nagle na monitorze pojawiła się pozioma kreska . Max i Jay pobiegli po lekarza . Łzy stanęły w moich oczach , nie mogłem się ruszyć . Traciłem ją . Personel szpitalny wbiegł do sali Ev i zaczęli ją reanimować . Bezskutecznie . Osunąłem się na podłogę , ciepłe łzy ciekły po moich policzkach . Miałem nadzieję że lekarz wyjdzie i powie że Evangeline żyje , obudziła się , cokolwiek . Zamiast tego , usłyszałem :
- Zgon nastąpił o 18.25 . Przykro mi , Evangeline Cortez nie żyje .
~*~ MUZYKA ~*~
________________________________________
1. Czuję że będa hejty . Hejty , wszędzie hejty c:
2. Jestem dumna z tego rozdziału ^^
3. Spodziewajcie się kolejnego rozdziału albo epiloga ... Jestem nieobliczalna :3
- Skontaktujemy się z państwem . Prosimy na spokojnie wszystko przemyśleć . - policjant podał Maxowi wizytówkę i poszli . A może to prawda ? Nie ...Gdyby Evangeline brała narkotyki , dawno bym poznał . Zszedłem piętro niżej , do automatu . Mijałem dzieci , które były pacjentami szpitala . Zrobiło mi się ich żal , są małe i muszą cierpieć . Włożyłem pieniądz do dziurki na monety i kliknąłem przycisk . Po kilku sekundach dostałem zimną colę . Odwróciłem i ujrzałem dziewczynkę , siedzącą na krześle . Miała długie , czarne włosy i była blada . Bardzo blada . Podszedłem do niej a jej szmaragdowe tęczówki z uwagą się na mnie skupiły . Usiadłem obok i uśmiechnąłem się .
- Jestem Nathan , a ty ? - spytałem . Dziewczynka pociągnęła nosem , z pewnością miała katar .
- Mam na imię Victoria . - powiedziała cicho - Czemu jesteś w szpitalu ?
- Moja ukochana leży w sali , piętro wyżej . Została postrzelona ... - słowa więzły mi w gardle .
- Przykro mi ... - zaczęła szlochać . Nie lubiłem jak ktoś przy mnie płakał .
- Vicki , nie płacz . Proszę . Jeśli będziesz płakać , ja też będę . - pogłaskałem ją po głowie i przytuliłem . Wtuliła się we mnie . Potrzebowała ciepła , miłości .
- Ja jestem chora na białaczkę .
- Wyzdrowiejesz , jestem tego pewien . - pocałowałem ją w czoło , jakby była moim dzieckiem . Jak się później okazało , Victoria miała mieć pobranie krwi . Bardzo się bała , więc poszedłem z nią . Napisałem po drodze smsa do Gabrielle . Po badaniu , kupiłem gorącą czekoladę dla mnie i mojej małej towarzyszki . Cieszyła się . I tym samym wywołała szczery uśmiech na mojej twarzy . Obiecałem jej , że będę ją odwiedzał . Polubiłem ją , bardzo . Była podobna do mnie i do Jessici . Dzięki niej zrobiło mi się lżej na sercu . Odprowadziłem Vicki i wróciłem na piętro Evangeline . Jej stan się nie zmienił . Patrzyłem na nią przez okienko . Kochałem ją , bardzo . Gdybym mógł , oddałbym własne życie . Byleby żyła . Nagle na monitorze pojawiła się pozioma kreska . Max i Jay pobiegli po lekarza . Łzy stanęły w moich oczach , nie mogłem się ruszyć . Traciłem ją . Personel szpitalny wbiegł do sali Ev i zaczęli ją reanimować . Bezskutecznie . Osunąłem się na podłogę , ciepłe łzy ciekły po moich policzkach . Miałem nadzieję że lekarz wyjdzie i powie że Evangeline żyje , obudziła się , cokolwiek . Zamiast tego , usłyszałem :
- Zgon nastąpił o 18.25 . Przykro mi , Evangeline Cortez nie żyje .
~*~ MUZYKA ~*~
________________________________________
1. Czuję że będa hejty . Hejty , wszędzie hejty c:
2. Jestem dumna z tego rozdziału ^^
3. Spodziewajcie się kolejnego rozdziału albo epiloga ... Jestem nieobliczalna :3
czwartek, 3 stycznia 2013
ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY DRUGI .
Ile dni , ile nocy … Nie wiem . Dla mnie czas się nie liczy . Cały czas siedzę w jej sali , chłopaki i dziewczyny na zmianę przychodzą . Patrzę na nią i mam nadzieję że się wybudzi , ale lekarze powiedzieli że im dłużej zostaje w śpiączce tym mniejsze szanse na jej ratunek . Została postrzelona , kula przeleciała obok serca . Ale straciła dużo krwi . Ciągle biegną jak galopujące konie jej słowa , mieszane ze słowami lekarzy . To tak nie może się skończyć ! Jednak kim ja jestem w porównaniu do Boga … ? O ile on ma jakąś litość . Poszedłem do automatu po kawę , przespałem 3 godziny . Zmęczenie na mnie wychodzi , ale ja się bronię od niego jak tylko mogę . Po minucie gorący napój ‘wyleciał’ z czarnej skrzyni a ja upiłem łyk . Skierowałem się znów do Jej sali i usiadłem na moim stałym miejscu . Wypiłem kawę a kubek wyrzuciłem . Zbliżyłem się do jej łóżka i złapałem za bladą i chłodną dłoń . Pocałowałem ją w czoło . Znów usiadłem na fotelu . Wziąłem telefon do ręki , przejrzałem Internet . Roił się od wiadomości na nasz temat . Przeczytałem nawet że Ev umarła . A na razie jeszcze tli się w niej życie …
Usłyszałem stukanie do drzwi , spojrzałem na zegarek . Przysnęło mi się . Wszedł do środka lekarz z pielęgniarką , poprosili abym wyszedł . Ostatni raz przed wyjściem spojrzałem na Evangeline i wyszedłem na korytarz . Akurat w moją stronę zmierzała 7 osobowa grupka . Ulżyło mi że przyszli do mnie . Tom jako pierwszy mnie przytulił . Przez ten cały czas zachowywał się jak brat . Reszta też , ale on stał mi się bliższy . Potem dopadli mnie Max , Jay i Seev a na końcu dziewczyny . Ashley miała czerwone oczy od płaczu , Claudine już w ogóle . Czerwony nos , oczy , mokre policzki od świeżych łez . Gabrielle podobnie wyglądała . Usiedliśmy na krzesełkach .
- Jak tam dziecko ? – spytałem ochrypniętym głosem . Chciałbym mieć dzieci z Ev .
- Dobrze . Oczywiście stres mu najlepiej nie robi , ale jest silne . – powiedziała Ashley i pogłaskała się po brzuchu .
- Fajnie .. – wydusiłem a po chwili skarciłem się w myślach – Znaczy się , cieszę się . Po prostu , przez to wszystko ledwo dobieram odpowiednie słowa .
- Rozumiemy , Nath . Musisz się trochę pozbierać . – poklepał mnie delikatnie po ramieniu Max a po chwili potargał włosy .
- Mhm . – mruknąłem i oparłem głowę na ścianie . Zamknąłem oczy i zasnąłem .
Idę przez cmentarz , jest tu mrocznie i zimno . Przede mną jest duży nagrobek . Obok niego klęczy dziewczyna w białej szacie . Odwraca się do mnie-to Jessica . Przytulam ją z całych sił . Łza spływa z mojego oka , ociera ją kciukiem .
- Jess … - załamuje mi się głos .
- Wiem o wszystkim . Nie bój się , opiekuję się nią . – kładzie dłoń na moim ramieniu
- Ale … czemu wszyscy mnie opuszczają ? Najpierw ty , teraz ona odchodzi .
- Żeby dorosnąć , trzeba przejść przez cierpienie . – mówi i rozmywa się w powietrzu . Świat wiruje .
Otworzyłem gwałtownie oczy , wszyscy spali . Tylko Tom na mnie patrzył nie przerwanie . Poprawiłem się na krześle .
- Mówiłeś przez sen … - powiedział cicho Thomas , nie odwracając ode mnie wzroku .
- Śniła mi się Jessica . Mówiła że opiekuję się Evangeline .
- W snach pojawiają się osoby , rzeczy które są nam bardzo bliskie . Za którymi tęsknimy , Nathanie . – wyszeptał Tom . Zawsze radosny , teraz posępny i cichy .
- „Żeby dorosnąć , trzeba przejść przez cierpienie .” – schowałem twarz w dłoniach .
- Prześpij się . – zamknął oczy . Postąpiłem tak samo . Miałem dość . Obiecałem sobie , że jeśli Ev odejdzie … Ja odejdę z nią . Jak Romeo i Julia .
Pobudka nie była zbyt przyjemna , zwłaszcza że obudzili nas detektywi . Policjanci którzy wyjaśniają morderstwa , porwania i tak dalej . Wstałem z krzesła i spojrzałem na nich . Kobieta , mogła mieć 30 lat , krótkie , rudawe włosy i ciemne oczy . Jej partner mógł być w tym samym wieku , latynos .
- W czym możemy pomóc ? – spytał Max za nas wszystkich .
- Przyszliśmy tutaj w sprawie Evangeline Cortez . Została postrzelona , prawda ? – odpowiedziała kobieta
- Tak . – wychrypiałem .
- Nazywam się Natalie Jones a to Rick Morales . Jesteśmy z wydziału kryminalnego . – mówiła to spokojnie . – Pani Evangeline została prawdopodobnie postrzelona nie przypadkowo … Uważamy że mogła mieć kontakty z kartelem narkotykowym . – spojrzała na mnie .
________________________________
1. Jestem zła ^^
2. Mój tt: @HeartBeat - dla tych co chcą być informowani o nowym rozdziale, jakby co daję follow back :3
3. Mówiłam że mam zadatki na morderczynie .. Było tak kolorowo ... A teraz będzie tak szaro ... Huehuehue xD
4. Mój drugi blog - Nothing happens without a reason
Drugi blog Krystiana ( JustXD) - Do not be afraid of anything, just live
5. 10 komentarzy = nowy rozdział
Subskrybuj:
Posty (Atom)